od początku

piątek, 22 stycznia 2016

moje ogrody są jakieś inne

Nie, to wcale nie Ewa z Siedliska Czarny Kot (a zalinkuję to urocze miejsce, nie byłam, w ciemno polecam) sprowokowała mnie do napisania tego posta. Planowałam :-)
Ewa napisała "... jak tak sobie czytam Twojego bloga i przypominam rośliny, które sadzilim [bo sadzilim, Ewa w ekipie] - to jednak "klient nasz pan", co nie?"

No nie, jednak nie. Na szczęście nie.
Dlaczego na szczęście?
Bo tak jak ogrodnicze blogi upodobniają się do siebie (polecam wpis Poli, koniecznie z komentarzami), tak nasze współczesne ogrody są do siebie podobne. Można by wyliczyć "10 (20, 100) paskudnych cech polskich ogrodów", a należałyby do nich tujoza, folioza, zadęcie i przerost formy, betonowanie jak leci, niespójność kompozycyjna, niefunkcjonalność, zły dobór roślin do miejsca i siedliska i tak dalej, nad wszystkim już załamaliśmy ręce.
Można też nie wyliczać, po prostu przyjąć, że są podobne, bezpiecznie sztampowe.
Potencjalny klient nasz pan widzi wokół siebie ogrody sąsiadów, rodziny i to, co podrzuci wyszukiwarka na hasło "piękny ogród" (dość mocno różni się to od wyszukiwań "beautiful garden", na co ktoś ostatnio zwrócił mi uwagę. Nie żeby te beautiful były zawsze cudne.)
I okazuje się, że podobają mu się np.:

- rabaty żwirowe
- skalniaki, na nich różne formy iglaków,wśród traw, kolorowych bylin, krzewów liściastych
- przedogródek w stylu japońskim, a ogród za domem w stylu śródziemnomorskim
- karłowate formy iglaków, różne tuje
- ogród nowoczesny

i takie tam słowa, z którymi muszę się mierzyć innymi, np.:

- bardzo lubię wiejskie, bylinowe i naturalistyczne ogrody, ale to nie znaczy, że taki zaprojektuję, jeżeli pan/pani tego nie chce;
- rabaty żwirowe mogą być, ale nie w całym ogrodzie- po pierwsze, wygląda to sztucznie (coś jak zieleń miejska, a nie ogród przydomowy), po drugie- jest bardzo niepraktyczne. Rabaty w ogrodzie, w którym są drzewa, a w jego okolicy też nie brakuje dużych roślin, bardzo się brudzą (opadłe liście, kurz) i trudno je posprzątać;
- "tradycyjny" skalniak w formie pagórka to mocno sztuczna forma, ale można zaprojektować jakąś formę rabaty skalnej;
- lubię wszystkie rośliny, chociaż niektóre mniej- jak iglaki właśnie i berberysy oraz inne stosowane w zieleni miejskiej. Jest tyle roślin do wyboru, że nie ma sensu sadzenie tych najbardziej opatrzonych;
- większość iglaków (z wyjątkiem cisów, mikrobioty i choiny) jest światłolubna, więc nie wszystkie można zastosować wszędzie w ogrodzie;
- do iglaków pasują trawy, byliny i wiele roślin liściastych. Same w sobie iglaki mają zbyt wyraziste,, ostre formy, żeby można było na nich oprzeć piękny przez lata ogród, są też zbyt mało zmienne sezonowo, żeby ogród był harmonijny i dopasowany do krajobrazu;
- iglaki trudno łączą się w dobre kompozycje z innymi iglakami z powodu swoich architektonicznych kształtów. Warto je zmiękczać roślinami liściastymi, które mają nieokreślone i nieoczywiste pokroje oraz kontrastować bylinami;
- rośliny szczepione na pniu należy stosować ostrożnie, ponieważ w małym ogródku będą siłą rzeczy znajdowały się blisko domu, a ich kontrast z dużą bryłą bywa groteskowy;
- opisany styl jest dość popularny i łatwy w odbiorze, z ogrodami jest tak, jak ze sztuką czy literaturą- trzeba trochę dłużej z nimi pobyć :-)
- mnie też kiedyś podobały się inne ogrody niż teraz, po wielu latach ich oglądania;
- ogród musi wytrzymać próbę czasu. Powinien być ładny zaraz po założeniu, zmienić się i dojrzeć w ciągu kilku lat, jednak po kilku następnych będzie wymagał zmian.

Zwykle mi się udaje, dobór roślin jest w 100% mój (prawie. Kilka % to rośliny "na życzenie"), z czego jestem dumna. Obejmuje kilkadziesiąt sprawdzonych w różnych warunkach drzew i krzewów oraz masę bylin, z którymi wciąż eksperymentuję w różnych konfiguracjach. Jeżeli czytacie zamieszczone w postach o projektowaniu listy roślin, to wszystko jest jasne i nudne.
A jak już się uda, to mogę odetchnąć z ulgą i pokazać zdjęcia, których nie muszę się wstydzić.

Ogród w Zet (klik, klik, klik, klik, klik, klik- aż tyle?) nawiedziliśmy w zeszłym sezonie w celu dokonania porządnego rżnięcia (ach, te bezobsługowe ogrody po latach...) i dołożenia dwóch niewielkich bylinowych rabatek (trojeść bulwiasta, krwawnica, złotnica, turzyca Graya, obiedka szerokolistna zamiast tawliny nad stawem, zawilce japońskie i sesleria zamiast zacienionego fragmentu trawnika). Nie zawodzi.
Tak, posadziłam nawłoć- odmiana 'Sonnenkind'. W sporym ogrodzie, gdzie i tak jest za dużo roboty, sprawdza się świetnie.
To nie jest sto pro moje- róże sąsiadowały z lawendą, ale ona tak sobie, jak to u nas. Właścicielka ogrodu rozwija kolekcję niezawodnych liliowców.
Wariacja na temat skalniaka żyje własnym życiem, całkiem bujnym i kolorowym.
Pani Ania wsiewa sporo jednorocznych i to jest cool.
To lubię szczególnie- zieleń w różnych odcieniach i fakturach.
Nowa rabatka.
Przy ganku.
Rabata złożona z róż okrywowych, orlików, dzwonków kremowych, fioletowej pysznogłówki, chabra białawego, bodziszków korzeniastych i- jak się nazywają te czerwone liście??  Świetnie się sieją. Tłem dla bylin jest rząd hortensji bukietowych 'Kyushu' i żywopłot cisowy.
Łososiowokora brzoza białochińska :-)
Czego zazdroszczę właścicielom "moich" ogrodów? Tego, że mogą je oglądać codziennie, w każdą pogodę, w różnych porach roku. A ja- ogród Zet w lipcu, poniższy ogród przy okazji wiosennego cięcia i jesiennych porządków...
Pojawiał się już na blogu- klik, klik, klik.
Jesienią 2014 rozebraliśmy źle zrobione murki oporowe i urządziliśmy od nowa trawiaste rabaty- tym razem na poziomie trawnika. Trawy i turzyce uzupełniliśmy jeżówkami i czosnkami.
I cóż my tu widzimy w deszczu i słońcu wrześniowego przedpołudnia?
Trawy (imperatę cylindryczną 'Red Baron', marne resztki hakonechloi 'Aureola'- nigdy więcej tego nie posadzę- kilka odmian miskanta chińskiego, spartynę grzebianiastą), turzycę włosistą, spontaniczny pojedynczy sit skupiony, ścięty przywrotnik ostroklapowy, wszystko to jako tło dla brzóz pożytecznych i drzew owocowych.
I pojedyncze jeżówki purpurowe, odmiany 'Magnus' lub 'Prairie Splendor'. Fantastycznie wyglądają z imperatą, ale jeszcze lepiej wyglądałoby więcej jeżówek i więcej odmian.
Tymczasem. Kupiłam wszystkie najśliczniejsze, mimo że wiele nowych odmian to rośliny strefy Z7. Co tam, przezimują.
Może i przezimowały, ale obudziły się później niż prostaki, akurat w czas, kiedy ślimaki mogły się zająć młodymi listkami i zjeść je, prawdopodobnie kilkakrotnie i skutecznie.
Pan K skwitował to słowami "ot, przyroda", a ja próbuję się pozbierać.
Kolejna porażka to wzajemny stosunek róż okrywowych i rosplenicy.
Lubię sadzić je razem- długie i nieporządne, ale kwitnące pędy róż nie walają się po ziemi, tylko opierają na kępie trawy. Jak dodamy do tego gaurę, to miodzio. Powinno to wyglądać tak:
W nieidealnym świecie pogody bardziej sprzyjającej trawom, niż różom (letnie upały) albo zepsutej linii kroplującej (nadmiernie podlewana rosplenica rośnie po pas, róże wręcz przeciwnie) efekty bywają marne. Po prostu nie widać róż.
Takie rzeczy można regulować cięciem, ale pan K jest dość samodzielny w ogrodzie :-) zanim się pojawiliśmy wiosną, przyciął róże, hortensje i inne krzewy równo z ziemią.
Hortensjom bukietowym to nie zaszkodziło, piłkowane nie kwitły ;-)
W sumie ojtam. Roślinność i tak jest przebujna (dobra gleba, słońce, woda i mówiłam, że nie umiem robić minimalistycznych ogrodów)
Śnieguliczka Chenaulta 'Hancock' anektuje taras.
Berberys. On już tu był. Jeszcze bardziej niż berberysów nie lubię wyrzucać roślin.
Zresztą dobrze wygląda z przegorzanem.
Przegorzan to je ono, byle tyko chciał rosnąć.
Rośliny okrywowe- nie tylko krzewy, jak śnieguliczka i mikrobiota na skarpie, ale i byliny- w ciągu dwóch lat zrobiły to, co powinny, tzn. okryły szczelnie glebę i uwolniły właścicieli od plewienia.
Tiarella sercolistna, epimedium.
Epimedium.
Pragnia syberyjska.
Coś kwitnie nawet we wrześniu.
Zawilce japońskie nie tylko bez szwanku zniosły letnie upały, ale okazało się, że kochają taką pogodę i jesienią jako jedne z niewielu bylin były w świetnej formie.
Trawnik jest gładkim zielonym tłem, lekko tylko nadgryzionym przez lato. Zasługa mieszanki kostrzew.
W tym roku będziemy nadal przebudowywać :-)
Jak widać, ten ogród jest może i "mój", ale zrobiony na bazie co najmniej kilku zastanych drzew i krzewów.
To typowa sytuacja- rzadko zdarza się nam sadzić w szczerym polu. Lubię to i doceniam- jest się o co oprzeć, efekt szybszy, a i wyzwanie większe.

W kolejnym ogrodzie (pokazałam już jego początki i łąkową rabatę, klik, klik) wyjściowa sytuacja była jeszcze bardziej- dosłownie- zagęszczona. Klasyczne iglakowisko, wyrośnięty bór na obrzeżach działki wymagał cięcia i dołożenia rabat. Mimo iglastej ramy i kilku niemiłych mi ograniczeń udało się zrobić kolejny "mój"ogród.
Ogród nie jest duży (ok. 1 200 mkw), dlatego poszczególne rabaty są "tematyczne"- tu łączka, tu liliowce z kosaćcami i turzycą Graya, tam hortensje, gdzieś lawenda z hyzopem i przegorzanem. Jesienią 2015, po ponad roku od przebudowy, ogród prezentował się naprawdę dojrzale, a światło wrześniowego poranka sprzyjało fotografowaniu jeżówek i traw.
Tym razem kupowałam uważniej...
... ale i tak nie jestem przekonana do odmian o pełnych, ciężkich kwiatostanach, które potrzebują podpór.
Sztafażyk torebkowy ;-)
Hortensje zawsze na propsie.
Tymczasem na łące...
Rosplenica, gaura, róże. Jednak przede wszystkim rosplenica...
W tle trzcinnik
a ta trawa jak pył złoty to miłka.
Lepsza niż fontanna :-)
Jest i róża :-)
No tak.
Gdyby te ogrody były naprawdę moje, poszłabym na całość.
Nie przejmowałabym się zimozielonością i sąsiadami, nie kolekcjonowałabym odmian, ale użyłabym być może mniej oczywistych i pewnych roślin, w ramach eksperymentu- a może nie, uznając, że najprostsze jest najlepsze.

Wciąż jest to kompromis, ale wymagający od właściciela ogrodu otwartości, bo ogrody bylinowe ciągle nie są popularne, może nigdy nie będą w polskim mainstreamie.
Liczą się nie tylko argumenty. Liczy się własne zdanie.
Nie zaprojektuję takiego ogrodu, jak pokazane na przesłanych zdjęciach [tych nt. "piękny ogród"] Ktoś, kto właśnie zaczął myśleć o swoim pierwszym ogrodzie, widzi uwodzicielskie obrazki, ja- mnóstwo błędów kompozycyjnych i merytorycznych w doborze roślin, nieuzasadnione niczym kształty rabat, widzę, jak po kilku latach rośliny zarastają się wzajemnie i tworzą wielki chaos. Nie widzę żadnego zamysłu ani wiedzy o tym, jak rośliny będą się zachowywały i jak rosły, "projektant" potraktował je jak meble.
Myślę, że uda się połączyć barwny urok z sensownym układem. Musi to być jednak spokojniejsze, bardziej stonowane, mniej bogate w gatunki na niewielkiej przestrzeni. Ogród, w którym rośliny rosną grupami po minimum kilka sztuk jednego taksonu, jest też łatwiejszy w obsłudze (bo rośliny nie zarastają się wzajemnie) i dłużej nie trzeba w nim wprowadzać zmian, usuwać i przesadzać roślin.

Do zacytowanego na początku wpisu pytania Ewa dorzuciła bezlitośnie "chyba tylko jeden ogród mi się podobał (...)"
No tak. To było ze cztery lata świetlne temu. Trwał tzw. kryzys, zajmowaliśmy się w dużej mierze utrzymaniem założonych przez kogoś ogrodów, dosadzalim ostrożnie, mało robilim ogrodów prywatnych, miałam dużo czasu na pisanie bloga.
Od tamtej pory zmieniło się wiele, ogrodnicy poczuli swoją siłę i może to jest także przyczynkiem do zmian, o których pisze Pola.
Zmieni się jeszcze nie raz, nie należy się przyzwyczajać i specjalnie podniecać ;-) mam jednak nadzieję, że przez jakiś czas będę mogła robić moje inne ogrody.
Pozdrówka, Megi.


37 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A bo za kwile marzec a ja już nie wiem co robić.......
      Siąde sobie i powiem - no trudno....
      Barbara

      Usuń
    2. siedź, czytaj książki, za chwilę nie będzie na to czasu :-)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tak bezczelnie w obronie hakenochloi 'Aureola', ona nieźle rośnie ale na mniej otwartych wystawach, że się tak wypisze. No i z czasem brzoza i tak by ją wykończyła ( brzozy są dzielne, żadna hakonechloa, którą sadziłam w okolicy brzózki, wcale nie najbliższej, nie wytrzymała konkurencji pijawy ). Nie jest to najlepsza z odmian tej trawy ale znam takie miejsce gdzie ona sobie w starym post - sadku egzystuje i w tym półcieniu drzewkowym z dużymi jednobarwnymi funkiami i bergenią całkiem dobrze rośnie i wygląda. Nie skreślaj jej tak zaraz, daj szansę trawiszczu. Połacie z okrywowych bylin cieniolubnych są miodem z bakaliami, nie tylko dlatego że nie trzeba ich pielić.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekonalas mnie :-) wolę zielona. Z nawodnieniem chyba da radę pod brzozą? Dywany okrywowki cieniolubnej uwielbiam- z pioropuszami paproci :-)

      Usuń
    2. Ja też mam słabość do zielonej wersji,jej odmiany są o wiele bardziej tolerancyjne na rożne warunki ogrodowe niż kolorowe hakonechloe. Nawodnienie może pomóc ale tych kolorowych liści zmęczonych słoneczkiem nie dourodni. Z drugiej strony brzozy są jeszcze stosunkowo młode, może z czasem przycieniują. Jest jeszcze jedna rzecz którą sobie przypomniałam - wszystkie kolorowe hakonechloe ruszały u mnie z kopytka w trzecim sezonie, najgorzej szła 'All Gold' - typ zimnokrwisty, 'Aureola' to przy niej arabski dwulatek w sezonie wyścigowym.;-) Zatem nie traćcie nadziei, to nie jest ogrodnicze piekło! - że tak pojadę kolegą Alighieri. Co do pełzającego zielonego i paprociumów, to uhmmmm...... i pad na plecy oraz wyciąganie pazurów.:-)

      Usuń
    3. Popieram Kasię, IMO hakonechloa urośnie wszędzie. Właśnie Aureola dość ekspansywna jest nawet. U mnie daje radę nawet pod leszczynami (ta glina) - co najwyżej w upały zwija liście. Jeszcze mi się nie trafił ogród gdzie by nie rosła (poza odmianą Stip It Rich, ta wszędzie rośnie jakby jej się nie chciało). Do mniejszych ogrodów, cienistych zakątków 'Al Gold' będzie dobrym wyborem (ale rośnie baaardzo wolno) - czasem jednak ten wolny przyrost jest zaletą. Ja najbardziej lubię zielonego Nicolasa, do tujozy super;) Ale pięknie wygląda z formowanym cisem.

      Usuń
  4. O jaki raj... ja już chcę! :) i ja głupia dwa lata temu wyrzuciłam nawłoć... się namęczyłam... a teraz będę szukać siewek, małych rozetek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uważaj. Ta Sonnenkind się tak nie rozłazi, jak dzikie.

      Usuń
  5. Ten wpis jest tak potężny, że scrollowałam chyba 10 razy by upewnić się, że komentuję to co trzeba, a nie następny wpis. Niezła jesteś.
    Powiem krótko. Do niedawna uważałam, że mój ogród jest tak super wymyślony, że nie potrzebuję pomocy żadnego projektanta. Zmieniam właśnie zdanie. I jeśli kiedyś kogoś poproszę o wsparcie, to będziesz to właśnie ty! Mam brać kredyt? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a bo ja zawsze mam za dużo fotek do pokazania. A duża część tekstu to cytaty z maili do les clients, to co sobie miałam żałować.
      Ty masz jakieś straszne hektary, o ile się zorientowałam?

      Usuń
    2. Podpisuję się pod komentarzem Poli.
      My mamy 4 ha, dwa stawy, jeden dziki, drugi kopany, dużo łąki użytkowej (sołtys 2 razy kosi), także trochę odpada do obsługi.
      Miałam mniemanie, że nieźle nam idzie ogrodowo, ale jak popatrzę, co Megi wyprawiasz, ręce mi opadają i podnieść nijak ich nie mogę, a wiosna idzie i dużo roboty.
      Pozdrawiam z mroźnych ale słonecznych Mazur

      Usuń
    3. Podobnie się czuję, ręce opadły i co dalej...

      Usuń
    4. Tak u nas jest sporo ha, ale większość to las. To co nazywam ogrodem to jakieś 1,5 - 2 ha. I tak sporo. Mąż kiedyś obliczył, że aby skosić "podstawową" część działki, trzeba zrobić ponad 10 km z kosiarką. Rzecz jasna co jakiś czas zatrzymując się na wywalenie kosza i zaniesienie na pryzmę. To trwa setki godzin... hahahahah A tak serio to pięknie wymyślasz u tych swoich les clients. Tres bien. Już myślę co by tu od Ciebie "zgapić" :D

      Usuń
    5. nieźle wam idzie ogrodowo :-)
      ale jakbyście chciały jakąś wieeelką rabatę bylinową, to wiecie. Bardzo chętnie bym zrobiła jakąś wielką, rzadko mam takie hektary do obsadzenia, kuszą. Tylko muszę przyjechać i rozstawić roślinki, inaczej nie pyknie, projekt w kolorowe plamki nic tu nie da.

      Usuń
    6. Dobra zaczynam zbierać na zatrudnienie Megimoher do wykonania (kolejnej) gigarabaty ;)

      Usuń
  6. Patrzę sobie na te Twoje zdjęcia i zastanawiam się, kiedy mój ogród trochę zdziczeje? Chyba to trochę potrwa biorąc pod uwagę to, że duża część roślin, to moje własne sadzonki. Patrzę i patrzę i dochodzę do wniosku, że mimo wszystko ludzie powoli zaczynają dojrzewać do zmiany zatujonych ogrodów na bardziej naturalistyczne lub chociaż trochę zbliżone do otoczenia, w którym mieszkają.. chyba że to znowu taka moda? Miejmy nadzieję, że nie.
    Ps. Uwielbiam berberysy, zwłaszcza jesienią - nie lubię marnować roślin i każdą znalezioną sadzonkę przesadzam i czekam aż urośnie :D Aa i tuje też mam, choć przez ostatnie upalne lato trochę mi padło... wiosną zabiorę się porządnie do pracy - Maluch będzie już wystarczająco duży, by "pomagać" mamie :)
    Czekam na kolejny wpis:)
    Pozdrawiam ciepło,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szybciej to będzie, niż się spodziewasz :-) rób zdjęcia, bo za chwilę nie będziesz pamiętała tej przeziernej przestrzeni.
      Na razie to chyba "awangardowa" moda... ale może się utrwali? Jesienią też uwielbiam berberysy :-) i ogniki wtedy nawet uwielbiam.

      Usuń
  7. Gdy tak patrzę na te foty, to chce mieć ogród. Bardzo chcę. Megi, chyba bedę potrzebować konsultacji, tam gdzie ten ogród chcę, jak się wszystko poukłada po myśli mej.
    Pozdrawiam Was i zwierzaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypominnam, że miałaś jeden piękny ogródek, co go owce zjadły :-)
      z przyjemnością, i niech się poukłada.

      Usuń
  8. O rany... a ze mnie tak MARNA ogrodniczka, że każdy projekt by przy mnie padł;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypomniała mi się rabata "bankowa" :-D wiem, wiem, brak czasu, Kruczek itd., ale kiedyś to wszystko okrzepnie. Na razie sadź odporne krzewy. Krzewuszki, lilaki, jaśminowce. Jak chcesz. One szybko urosną i będą samograjem.

      Usuń
  9. Bo z Megi to się fajnie rośliny dobiera-wystarczy powiedzieć co musi być, czego się nie lubi, czego chce się najwięcej i plan zrobiony, a jeszcze lepiej, bo potem jeszcze wykonany i fajnie, pojawia się tyle roślin, o których człowiek nie wiedział, że w ogóle są, że aż się chce dowiedzieć a cóż to takiego? A zaraz następne cuda i jak fajnie rosną:) I marzy się, żeby mieć 2-3 piwonie-a tu ma się fefnaście i to na dodatek różne. I chciałoby się jakiegoś liliowca, a tu nagle cała rabata liliowców i to samych pięknych. Najśmieszniejsze jak się opowiada, że się nie lubi żadnych szałwi, ze szałwi absolutnie NIE-bo się pamięta i opowiada o tych czerwonych szałwiach na miejskich rabatach nasadzanych masowo-nieee. No to nie, a potem pojawiaja się jakies piękne niebieskie i fioletowe kwiatki -takie jakie się chce, ale nie zna co to iu okazuje się, że to szałwia!-tylko inna:)) Megi -czy masz hyzopy u siebie? Jak tak to będę męczył na priv-bo jeden nam padł/szałwia właśnie zadusiła, drugi wyglądał jakby się wyczerpał, a trzeci sam biedaczek-zobaczymy co będzie z tym na wiosnę. Jak coś to będę na priv się dopytywał i jak będziesz w okolicy to zamówię dostawę onegoż. Na razie plan zimowy-ręczną drapaczkę do rabaty małą zdobyć, żeby na siedząco można było plewić wiosną:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. a jeszcze już po posadzeniu okazuje się, że zapomniana, ale wymarzona sasanka w ilości szt.2 w ogrodzie pojawia się w ilości fefnastu na rabacie i robi za roślinke ufo-bo tak ładnie się rozcapierza:)

      Usuń
    2. mam nadzieję, że sasanka przetrwa i że się rozsiała. Dzięki dzięki :-)
      Hyzopy bardzo chętnie podrzucimy w kwietniu.
      Na siedząco. Chyba się nauczyłeś od naszych pracusiów.

      Usuń
  10. Oj już śnie o takich klimatach :-) Zima też jest ważna i malownicza ale nie ma to jak ciepełko w ładnym otoczeniu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma jak :-) ale też nie ma co przyspieszać czasu... on i tak minie, jak mówią.

      Usuń
  11. Jesus, na jakich sterydach rosną te trzcinniki? i ile zostało ich posadzonych na m2? Moje w porównaniu z tymi na na zdjęciach to straszne bidulinki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojtam zaraz na sterydach. Normalna, piaszczysta gleba, one taką lubio. Nie pamniętam, jaka to odmiana, ale: posadzone z doniczek P9 (dobre sadzonki od Świerka) w czerwcu 2014, zdjęcie z września 2015. 8 szt./mkw.

      Usuń
  12. Powiedz mi, jak i kiedy ścina się te trawy pod brzozami? Malowniczość poraża, ale co z ogarnięciem? Wydaje mi się, że sporo tego trawiszcza. A może Ty tak czarujesz aparatem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ścinamy raz, w marcu, spalinowymi nożycami do żywopłotu. Rosplenica japońska (polecam 'Hameln' do ciebie), 5 szt./mkw. To one tak czarują światłem :-)

      Usuń
  13. Megi, jakie róże posadziłaś przy rozplenicach? U mnie Bonica się nie daje tymże. Red Swany będzie też dobra. Piękne te Twoje ogrody, bez napinania. A Państwu R. w Z. to zazdroszczę. Pszcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fairy i Lovely Fairy. Tak, Bonica jest odpowiednio długa :-) nie za sztywna?
      To nie jest kwestia odmian, tylko nadgorliwości (gorszej od faszyzmu)- róże za krótko przycięte. W dwóch przypadkach. A w trzecim- pęknięta linia kroplująca je utopiła, a rosplenice miały z tym raj.
      Ja za to zazdroszczę tobie rabaty z czosnkami :-) bez napinania.

      Usuń
  14. Bonica będzie idealna (układ sprawdzony przeze mnie). Jednak Fairy są za drobne i jednak za małą masę mają w stosunku do objętości rozplenic. Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, Bonica. Lubię jednak też objętość bukietów Fairy :-)

      Usuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)